poniedziałek, 10 lutego 2014

To jest taaA słowiańska krew

Na szybko, póki jeszcze emocje medalowych skoczków olimpijskich nie opadły, wykopałem fotę zrobioną dwa tygodnie temu.


Jadąc ulicą, moją uwagę przykuły narty...
...nie, w to nikt nie uwierzy.
Zaintrygował mnie podpis do zdjęcia?

...leeepiej, leeepiej.
Skupmy się jednak na tym podpisie: Malgosia.
Po mojemu to będzie Małgosia i pierwsze co myślę: „To jest taaA słowiańska krew”, ale buzi nie znam. Wracam do domu, pokazuję fotę mojej lubej, a ona w sekundę: „Przecież to Małgosia Bela, modelka...”. No nie znam się, przyznaję. Myślałem, że to naprawdę jakaś nasza sportsmenka dorabia sobie płaskim brzuchem (znaczy ładną buzią) do nędznego stypendium na AWF. Kolejny raz okazało się, że „...swojego nie znacie”.
Po kliknięciu w link , dostaniemy ładniejszą fotkę i krótką notkę w stylu: „Mark Segal śledził znaną Małgosię Belę na stoku i aż do jej domku, najwyraźniej bardzo dobrze ogrzewanego”.
Dla bardziej dociekliwych jest tam również link do wydania cyfrowego magazynu (2,90 €).

sobota, 8 lutego 2014

Klasyczne popołudnie

O vide greniers już pisałem i nie będę się powtarzał. Normalnie jest to rozrywka sezonowa, uzależniona od pogody, bo zazwyczaj odbywa się na ulicach, placach, skwerach itp., ale wczorajszy szybki rzut oka na www.vide-greniers.org okazał się proroczy. Kilkaset metrów od mojego mieszkania odbywa/ła się impreza pod hasłem „Dni przyjaźni” (Journees d'amitie) w jakichś pomieszczeniach kościelnych (niestety ceny uwzględniały chyba prowizję Watykanu).



 

Tego nie mogłem przegapić! Pretekst do zobaczenia wnętrz, których nie odwiedziłbym przy żadnej innej okazji, plus standardowa radocha z możliwości pooglądania/pomacania/zakupienia jakichś mniej lub bardziej potrzebnych pierdółek (czytaj: płyt z muzyką), to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Wczorajszego popołudnia doszedł jeszcze jeden argument „za”: materiał na kolejny wpis blogowy. Niby nic wielkiego, ale patrząc na niewielką częstotliwość mych publikacji, każdy pretekst i motywacja się liczą. Oto i on:









Jak się teraz zastanawiam, to w sumie nie wiem, dlaczego nie kupiłem tej płyty... bo nie słucham klasyki? Na co dzień niby nie, ale uprzedzony przecież nie jestem, a wartość sentymentalna jest nie do przecenienia.... hmm może pójdę tam jeszcze dzisiaj i nadrobię to niedopatrzenie?