niedziela, 6 lipca 2014

Dream team

Dyskusja stara jak migracje ludności. Odkąd pierwszy ziomek Karola Wielkiego spotkał się przy kuflu miodu pitnego z pobratymcami Mieszka I, dochodziło zapewne do dyskusji o tym, kto był pierwszy, lepszy, szybszy, kto mógł więcej wypić, a kto dłużej... nurkować.

Czy dzisiaj mimo globalizacji, powszechnemu dostępowi do telewizji i Internetu coś się zmieniło w tej kwestii? My się dziwimy ich zniewieścieniu, oni naszym niedźwiedziom polarnym. My obśmiewamy ich kapitulację w ostatniej wojnie, oni współczują nam, że byliśmy w Związku Radzieckim, my zastanawiamy się jak być takim szczupłym, oni czy można u nas kupić jeansy... hmm. Właśnie. Coś tu nie gra. Jednym z naszych największych pretensji do... całej reszty świata jest to, że w gruncie rzeczy to jak oni śmią tak niewiele o nas wiedzieć!!!

Narzekamy na nasz system edukacji, że „czego to teraz w szkołach uczą”, „na co mi się przydadzą te wszystkie dane”, „jak będę chciał się dowiedzieć, to sobie w encyklopedii sprawdzę”, itp. Za to trójkolorowym wypominamy, że nie wiedzą nic o świecie, nie znają żadnej daty, ani stolicy (z wyjątkiem tych, do których akurat w tym sezonie wszyscy lecą na wakacje). Jak to w końcu jest? Potrzebujemy tych danych encyklopedycznych, chociaż nie umiemy z nich skorzystać, czy raczej lepiej niewiele wiedzieć, ale za to z miną pokerzysty blefować o swojej wyjątkowości?

Praca u podstaw. Rozlaliśmy się po świecie i udowadniamy wokół, jacy jesteśmy naprawdę. A jacy jesteśmy? Tacy jak wszyscy- różni. Czasem powielamy stereotypy, czasem je obalamy- normalka. Czy Francuzi poznali nas lepiej? Z pewnością. Ci, którzy interesują się motoryzacją, usłyszeli o Robercie Kubicy, fani piłki nożnej o Obraniaku, imprezowicze dostali króla Jana III Sobieskiego, a „melomani” Michała Kwiatkowskiego. Powiedzmy sobie jednak szczerze, to są jedynie płotki.

Pewien trzon jest stały i niezmienny od lat. Być może jest on już tak wrośnięty w krajobraz, że nikt nie zastanawia się i nie jest świadomy jego pochodzenia. Ot jak Peugeot i Citroën są dla nas markami samochodów, nie nazwiskami, a Bordeaux to rodzaj wina, nie miasto.

Skąd dowiedzieć się co/kto należy do tego ścisłego grona? Wystarczy wyskoczyć za wschodnią granicę Paryża do Noisy-le-Sec  i przespacerować się pośród swojsko wyglądających dwu i czteropiętrowych bloków „z wielkiej płyty”. Tutaj powstał swoisty rezerwat naszych najznamienitszych postaci. W ciągu kilku minut dostajemy polski dream team jak na tacy.


















Okazuje się, że nawet wśród mieszkańców znajdą się jacyś biało-czerwoni!




Ciekawe, czy istnieje w Polsce trójkolorowy odpowiednik takiego osiedla? Ale tego musicie już poszukać na własną rękę, bo biało-czerwony nie będzie sobie niebieskością brudził rąk.